Interesuję się i zbieram wiele rzeczy, ale gdybym musiał wybrać tylko jedną, którą mógłbym wziąć ze sobą na przysłowiową "bezludną wyspę", to miałbym dylemat między książką, a albumem muzycznym. To książki i muzyka dostarczały mi zawsze największej ilości najmocniejszych wrażeń.
Jest kilka książek, które przeczytałem dwa razy, może jedna lub dwie, które przeczytałem trzy razy, jednak oczywiste jest, że przytłaczającą większość przeczytałem bądź przeczytam raz.
Z muzyką tak nie mam. Pierwszy odsłuch staram się odbyć w jak najlepszych warunkach - głośno, bez przerywania, bez dźwięków z zewnątrz. Ja siedzę po środku, na wprost głośników i po prostu słucham. Przy kolejnych odsłuchach nie przywiązuję już takiej wagi do warunków. Tzn. dalej jakość dźwięku jest dla mnie ważna, ale nie terroryzuję już domowników. Te same albumy odsłuchuję niezliczoną ilość razy, ucząc się ich praktycznie na pamięć.
Na tym blogu będę opisywał moje wrażenia z odsłuchu albumów, które są w moim posiadaniu. Czasem będą to wrażenia z pierwszego odsłuchu, a czasem z płyt, które już dobrze znam. Gatunkowo będzie bardzo szeroko. Nie mam żadnego wykształcenia muzycznego, dlatego z góry przepraszam za moją ignorancję, ale podkreślam, że będą to moje (czyli subiektywne) wrażenia.