wtorek, 4 marca 2014

ISIS - TEMPORAL - 2012 IPECAC RECORDINGS - IPC 140LP

     Siemano. Dzisiaj prawdziwa kobyła, za którą długo nie mogłem się zabrać. "Temporal" na winylu. Ostatnie wydawnictwo Isis, grupy, która porywała tłumy w niewiele mniejszym stopniu niż Sośnicka "Aleją Gwiazd" w Opolu. Co dostajemy? 3 dwunastocalowe winyle w jakiejś wersji kolorystycznej (ja mam zgniłozielono-szare rozbryzgi), na których jest 14 utworów. Dodatkowo mamy płytę DVD z wszystkimi pięcioma teledyskami grupy. Koniec? Nie. Jeszcze dostajemy Download Card, co by właściciel winyla nie miał gorzej niż właściciel CD i mógł sobie po wypaleniu słuchać muzyki w aucie. Oczywiście po wypaleniu płyty. I tu mamy kolejną niespodziankę. Ściągamy zawartość trzech winyli, która wchodzi na dwa CD-Ry, ale dostajemy jeszcze coś, czego nie ma na winylach, a co zapełni nam trzeciego CD-Ra. W cholerę materiału. Dobre podsumowanie działalności megagrupy.

Isis - Temporal - front



Isis - Temporal - color version

     Z opisu na aukcjach i z okładki płyty nie wynika jednoznacznie, gdzie który utwór się znajduje. Będę więc przy tytule każdego kawałku podawał jego pozycję. Nie niecierpliwcie się, dla niektórych może to być pomocne.

Isis - Temporal - titles

     Dobra. "Threshold Of Transformation (Demo)" [A1]. Gitary idą równiutko, klawisze trochę za cicho, a perkusja za głośno. Czasem mamy trochę fałszu na wokalu, a na końcu rozstrojoną gitarę. Ogólnie brzmienie jest koncertowe, ale jest to demo, więc jasna sprawa, że kawałek lepiej brzmi na "Wavering Radiant", gdzie ostatecznie znalazł swoje miejsce. Następny "Ghost Key (Alternate Demo Version)" [A2] pochodzi z tego samego LP. Ten numer w pełni zasłużył na swoją nazwę i nie chodzi mi tu o słowo "Demo". Wersja jest bardzo alternatywna. Największą różnicę czujemy w gitarach, poza tym nie ma wokalu. Jak na demo jakość jest zajebista. Słychać tyle smaczków, wyraźne są przejścia z dźwiękowych ścian i walców do pojedynczych, delikatnych nutek.

     "Wills Dissolve (Alternate Demo Version)" [B1], którą w podstawowej wersji usłyszymy na "Panopticon". Tu już nie jest tak dobrze i po jakości wyraźnie słyszymy, że to demo. To nagranie pochodzi z 2004 roku, dwa wcześniejsze z 2007. Czyżby taki skok jakościowy? Kawałek tylko dla fanów jako ciekawostka - dla przyjemności nie da się tego słuchać. Następnie mamy "Carry (Demo)" [B2] z 2001 roku, a jednak jakościowo jest trochę lepiej niż przed momentem. Choć nie ma to aż takiego znaczenia, bo utwór znalazł się na "Oceanic", jednej z najgenialniejszych płyt ever i słucha się go z przyjemnością. Po takim demie wiadomo, że produkt finalny musiał być super.

     Znowu z "Oceanic", tym razem "False Light (Demo)" [B3]. Muzycznie znowu świetnie, jakościowo jak na demo też dobrze. Jeśli ktoś pierwszy raz słysząc Isis powie, że wokalistę słabo słychać, choć się wydziera, to tu mamy wrażenie jakby Turner nie miał na próbie mikrofonu. W drugiej części utworu, w trakcie wyciszenia słyszymy efekty gitarowe, kojarzące mi się z ambientowymi dokonaniami Turnera, których chyba nie ma w wersji podstawowej. Po tym znowu uderza w nas ściana dźwięku (taka z karton-gipsu, na miarę demo). No i ten wokal, którego prawie nie ma.

Isis - Temporal - inside

     Tamto były przystawki. Teraz będzie danie główne. "Grey Divide (Demo)" [C1]. Utwór na całą stronę winyla. Goście nagrali go podczas sesji do "Oceanic", nie przypasował im czy coś i po prostu o nim zapomnieli. Może mieli rację, ale tu i teraz jest pysznie. Nie ma tu zawiłości rytmicznych, klimat jest prawie monotonny, ale jest budowana opowieść. W pewnym momencie grają wolniej od Melvinsów. Na końcu utwór się wycisza, jakby mogli ciągnąć go bez końca. Warto.

     Z części z wersjami demo przechodzimy do utworów trudno dostępnych. "Streetcleaner" [D1] i "Hand Of Doom" [D2] pochodzą z albumu Sawblade. Obydwa kawałki to covery. Pierwszy, przyspieszający oddech, rodzący prymitywną agresję dzięki purytańskiemu brzmieniu, pochodzi z repertuaru Godflesh i jest bliższy stylistyce Isis niż następny, w którym pomimo zachowania ostrego charakteru dźwięku wyraźnie słyszymy, że jest to Black Sabbath. Ten kawałek daje radę, ale dobrze, że Isis stworzyli swój styl.

     Na koniec strony D dostajemy "Not In Rivers, But In Drops (Melvins/Lustmord Remix)" [D3]. Tak jak wcześniejsze dwa utwory są ciężkie do zdobycia na oryginale ("Sawblade" na CD-R (oryginał) nie znalazłem w ogóle, na winylu ok. 200$), tak ten utwór jest na "Holy Tears", który bez problemu można zdobyć i na CD, i na winylu. Można więc było zamieścić w to miejsce coś bardziej unikatowego. Tym bardziej, że Aaron Harris chwalił się w jednym z wywiadów, że materiału było dużo. Ten kawałek to remix, więc część dźwięków może być użyta wtórnie, ale nie tłumaczy to faktu, że całość jest mocno stłumiona i brakuje przestrzeni. Nie wiem, czy takie było założenie twórców. Podkusiło mnie i przesłuchałem ten numer trzy razy: z "Holy Tears" CD, z "Holy Tears" winylowego i z "Temporal". Najlepiej wypadło CD, ale "Holy Tears" w wersji winylowej niewiele odstawał. Z naszym "Temporal" było niestety najgorzej. Wyraźnie brakowało mocy gitarze basowej i był niższy poziom głośności.

     Idziemy dalej. Trzeci krążek zaczyna się od "Holy Tears (Thomas Dimuzio Remix)" [E1]. Tu do jakości przyczepić się nie mogę, a to przecież też remix. Najpierw niewiele różni się od oryginału, jednak potem szalupa odpływa tak daleko, że nie wiemy, z którego statku pochodzi, ale potem płynnie (;-)) zaczyna wracać do klimatów oryginału i dostajemy ciekawą, mocno urozmaiconą część przed zakończeniem. Niestety na samym końcu autor pomysłowością się nie popisał, co jednak nie niszczy ogólnego wrażenia. Inna sprawa, że ten kawałek też bez problemu można zdobyć na CD "Not In Rivers, But In Drops".

Isis - Temporal - sleeves

     Czas na przerwę, wyciszenie. "Temporal" [E2], utwór tytułowy, to taki przerywnik, muzyczny pasaż, który ma nam zapewnić to wyciszenie. Czy jest on tu potrzebny? Na "Oceanic" zabieg ten w postaci "-" i "Maritime" rzeczywiście pozwalał nam złapać oddech w połowie albumu. A tutaj? Zresztą sami oceńcie.

     Gdy już się wyciszyliśmy i przełknęliśmy ostatnie kęsy z odgrzewanych kotletów, słyszymy "Way Through Woven Branches" [E3]. Kawałek był zamieszczony jako bonus do japońskiego wydania "Wavering Radiant", a potem jeszcze na splicie z Melvinsami - ostatnim wydawnictwie, które wydało Isis za swojego życia. Czyli dostajemy smakowity kąsek. Klimat mamy tu już mocno osadzony w czasach ostatniego LP (mam na myśli "Wavering..." - wiadomo, że każdy split ma klimat pt. "śmierdzi malizną"). Zamiast powtarzania fundamentu, na którym zbudowany jest utwór i nadbudowywania go kolejnymi warstwami dźwiękowymi, mamy tu większe urozmaicenie, ale każdy pomysł jest grany od razu w całości.

     I "Pliable Foe" [F1], jeszcze smaczniejszy kąsek, bo był tylko na wspomnianym splicie. Turner chwali się nam bardzo klarownym i delikatnym głosem. Gdyby nie jego charakterystyczna barwa, można by pomyśleć, że to nie Isis. W pewnym momencie klimat się zagęszcza, Turner znowu wyśpiewuje melodię, potem nawet krzyczy w wysokich tonach (chyba jedyny taki utwór). Wreszcie wchodzą gitary z ciekawymi podziałami, a po nich stary Turner. I tak kilka razy na zmianę. Piękne. Schodzić ze sceny u szczytu możliwości, nie zostawiać po sobie niesmaku, a niedosyt.

     Ostatni numer na winylu. "20 Minutes/40 Years (Acoustic Version)" [F2]. Słucha się tego z ciekawością, ale Isis nie sprawdza się akustycznie, brakuje mocy. Ta grupa to niesamowite połączenie delikatności i - za przeproszeniem - pierdolnięcia (ile razy można użyć wyrażenia "ściana dźwięku"?). Tu brakuje tego drugiego. Może gdyby był wokal, nawet tylko delikatny, to nie byłoby tego uczucia braku. Oczywiście, możecie po mnie pojechać, ale ja się cieszę, że Isis nigdy nie nagrali żadnego mtv anplagd.

Isis - Temporal - download card

     Koniec winyla, było ekstra. Teraz czas na bonus, o którym pisałem na początku. Pierwszy jest "From Sinking (Demo)", w którym prawie nie słychać wokalu, za to bas jest bardziej selektywny niż w oryginale. Przy znajomości oryginału fajnie słychać, których pomysłów się pozbyli, a co dołożyli. Dwa następne numery ("Syndic Calls (Demo)" i "In Fiction"), pochodzące z "Panopticon" mają garażowe brzmienie i całkowity brak wokalu. W pierwszym z nich nie słychać niuansów dźwiękowych, w których tkwi jego siła na albumowej wersji, w drugim nie słyszę żadnych różnic, poza jakościowymi, ale w jego tytule nie ma przecież "demo". Dla prawdziwych fanów przyjemność. Raczej tylko dla nich.

     "20 Minutes/40 Years (Demo)" jakościowo, jak na demo, wypada wyśmienicie. Co prawda tym razem nie robiłem odsłuchu z "Wavering Radiant", żeby porównać, ale wydaje mi się, że poza brakiem wokalu nie słyszę różnic w treści. Chociaż nie, właśnie wydaje mi się, że są  delikatne różnice, że słyszę jakieś dodatkowe dźwięki, ale podejrzewam, że są to rzeczy, które usłyszałem dzięki temu, że właśnie nie ma wokalu.

     "Hall Of The Dead (Demo)". Ten kawałek unosi nas wysoko, puszcza nas wolno i każe nam szybować, ale że natura nie wyposażyła nas w odpowiednie sprzęty, to zapierdalamy w dół z ogromną szybkością. I to jest przyjemne. Potem nagle lądujemy na miękkiej trawie i słuchamy odgłosów tej natury, ale to tylko chwilę. To był majak przedśmiertny. Teraz pozostaje nam wysłuchać wzniosłego epitafium na naszą cześć. I koniec.

Isis - Temporal - DVD

     Koniec bonusa, znowu było ekstra, ale tym razem tylko dla zagorzalców. No i zostało nam DVD. Na ekranie pojawia się menu, na którym mamy 5 numerów do wyboru lub "Play all". Technicznie wszystkie teledyski podane są z dźwiękiem stereo (DD2.0) w anamorficznym 16x9. To dużo lepiej niż wcześniej, gdy dwa z nich były dostępne na singlach CD jako Extended Play na PC.

     Na początku mamy "In Fiction", najstarszy teledysk grupy, który przez zastosowane efekty sprawia wrażenie bardzo statycznego. Reżyserem jest Josh Graham, gościu od wizualizacji i efektów powiązany z Neurosis. Ten klip przypomina właśnie wizualizację, którą na koncercie można wyświetlać za zespołem. Następny to "Holy Tears". Najbardziej czekałem na ten teledysk, aby móc obejrzeć go z DVD. Dla mnie jest to teledysk totalny do kawałka, który dzięki temu nabiera nowego wyrazu. Najprościej - miazga. Dosłownie. Kto nie widział, niech poświęci te parę minut. Oczy wychodzą na wierzch.

     Dalej "Not In Rivers...", przy którym mój mózg odmawia współpracy i za cholerę nie mogę dojść do jakiejś spójnej interpretacji. Kobiecie z przyprawionym kręgosłupem (moralnym?) ciężko jest się poruszać. Na tyle ciężko, że upuszcza kłębek wełny. Na końcu przyprawia facetowi rogi. Ale tak naprawdę nie istnieje, bo to facet trzyma kłębek. Co było po środku zostawiam Wam do rozkminy (zabił ją? - napiszcie wreszcie jakiś komentarz). Trzeba jeszcze pomyśleć o tym klipie.

     W teledysku do "20 Minutes..." widzimy przygody płynnej materii, która bardzo nerwowo reaguje na ostre fragmenty muzyki Isis, a uspokaja się przy tych spokojniejszych. Po tych perypetiach staje się to, co wszyscy mogliśmy przewidzieć. Materia wnika w uwięzioną postać, a ta się uwalnia i zdejmuje maskę. Tak, moi Państwo, to jeden z tych klipów, które nie mają sensu. Nawet nie próbujcie umieszczać analiz w komentarzach, bo i tak nie uwierzę. ;-)

     W ostatnim filmie ilustrującym "Pliable Foe" są fajne zdjęcia, szczególnie w części dziejącej się na pustyni. Najbardziej podobają mi się ujęcia różnego rodzaju słupów. Pomysł opiera się na pętli, podobnej do tej z "Lost Highway" Lyncha.

     "Temporal" to dla fana rzecz niezbędna, tyle tu różnych smaczków i ciekawostek. Porządne podsumowanie działalności grupy, która robiła swego czasu duże zamieszanie na scenie muzyki gitarowej. Jeśli ktoś nie zna Isis, powinien zacząć od czegoś innego. Albumy Isis są koncepcyjne, a to jest zwykła kompilacja. Ale to, że warto poznać Isis, nie muszę chyba jakoś specjalnie Wam ten tego.

Elo, elo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz