czwartek, 6 lutego 2014

DEFTONES - LIVE - 1998 MAVERICK / WEA - 9362-46890-2

     Tym razem na warsztat idzie EPka "Live". Jest to połączenie na jednej płycie dwuczęściowego singla "My Own Summer (Shove It)". Jedyna różnica między wydawnictwami to kolejność utworów. Album otwiera wspomniany przed chwilą tytuł w wersji studyjnej. Po tylu latach jest to taka klasyka, że każdy zainteresowany powinien wiedzieć, o czym mówię, a jeśli nie, to utwór jest do znalezienia na drugim longplay'u pt."Around The Fur". Dwa bardzo czyste uderzenia perkusji i od razu mocne wejście całej reszty grupy. Chino szepcze przez jakiś efekt, a później miazga. Potem pulsujący bas i znowu ściana dźwięku.

Deftones - Live - front

     Po pierwszym numerze zaczyna się część koncertowa. Nagrania pochodzą z Amsterdamu, z klubu Melkweg (a nie jak podano w booklecie - Melkweh), z 1997 roku. Pierwszy wpada "Root" z debiutanckiej płyty. Brzmienie oczywiście koncertowe, ale czyste, wokal na pierwszym planie, reszta troszkę za bardzo w tle, ale dzięki temu słychać wyraźnie emocje, które wstrząsają Chino w czasie śpiewania na żywo.

     Następny jest "Nosebleed", też z "Adrenaline". Znowu wokal z przodu, reszta z tyłu, ale przez to ten kawałek jest jeszcze bardziej klimatyczny (schizofreniczny ?) niż wersja studyjna. Później "Lifter", gdzie oprócz głównego wokalu wyraźnie słychać również chórek w osobie Chi Chenga. Chino ma problemy z czystym śpiewem, ale są tu takie emocje, że nie może być inaczej.

     W "Lotion" płyta na chwilkę przestaje sprawiać wrażenie idealnej. Chino odrywa się na chwilę od reszty zespołu, a ta reszta tworzy poczucie chaosu. Jednak trwa to tylko dwie minuty. Po tym słabszym fragmencie na moment zostaje sam bas, a potem wszystko się porządkuje i wraca na wcześniejszy, wysoki poziom.

Deftones - Live - CD

     Dalej dostajemy dwuczęściowy "Fireal - Swords". Pierwsza część to kontemplacja, odpoczynek, spokój - oczywiście w klimacie Deftones. W drugiej rządzi melodia. Podobno chłopaki nie mieli wpływu na tytuł utworu na tej płycie (w ogóle nie wiedzieli, że taka kompilacja wychodzi - takie prawa rynku, może po przejściu do Reprise będzie lepiej). W oryginale na "Adrenalinie" tytuł jest "Fireal". Co oznacza "Swords"? Dajcie znać w komentarzu, jeśli ktoś coś wie.

     Dla znudzonych wcześniejszym uspokojeniem klimatu ostatni kawałek - "Bored". Chociaż Chi Cheng wydziera się w tle, to jednak brakuje tu troszkę mocy, jakby wszyscy się już zmęczyli. I wtedy, po trzech minutach, dzieje się coś niesamowitego. Ktoś z widowni (prawdopodobnie w czasie skoku ze sceny) gubi buta. Chino przerywa grę kolegów i mówi, że sam co koncert gubi parę butów. Jednak przejmuje się tym chłopakiem i w jakiś sposób (moje braki angielskiego) pomaga mu odzyskać tego buta. Po tym Chino mówi, że wracają na 4. Ok. 1. 2. 3. 4. Wracają z tak niewyobrażalną mocą. Chino i Chi na wokalu, wszystkie instrumenty. Może ta chwila przerwy pomogła im odpocząć. Ten moment to zwieńczenie tej EPki. Taka wisienka na torcie.

Deftones - Live - back

     Na YouTubie znalazłem dwuczęściowy dokumencik - wywiad z młodym Chino mówiącym m.in. o swoich inspiracjach The Cure, przerywany fragmentami koncertu, który dostaliśmy na tej płycie. Może nawet warto najpierw obejrzeć dokument, wtedy łatwiej sobie wszystko wizualizować. Na koncercie jest ogromny kontakt z widownią (brak bufora), ludzie wskakują na scenę i skaczą, a na końcu filmu, w czasie "Nosebleed" Chino nurkuje z mikrofonem i chyba dosięga dna. Jest tam taki moment, jakby fani kopali go leżącego na podłodze. Nagle Chino wynurza się i fale wyrzucają go na scenę. Wszystko trwało tyle, że nie została ominięta nawet linijka tekstu. Tutaj i tutaj linki do filmów. Muszę wspomnieć, że jakość dźwięku z CD jest o wiele lepsza niż z YouTuba, więc traktujcie to drugie źródło tylko jako dodatek.

Elo, elo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz